Ostatni dzien nadszedl szybciutko i poswiecilismy go na muzea. Na pierwszy ogien poszlo muzeum natury i nauki (dla dzieci dlatego Wojtus dal sie namowic ;) ). Mielismy zabawy po pachy glaskalismy weze, motylki nam lataly nad glowami, widzielismy dinozaury (ogromne!), zanurkowalismy w akwarium i ledwo sie nam udalo wyjsc by wspiac sie po Rocky steps ( schody po ktorych wbiegal Rocky na filmie), Wojtus to wlasciwie dwa razy nawet wbiegl prosto do muzeum sztuki. No i tu troszke okazalismy sie nieczuli na sztuke, bo muzeum bylo tak ogromne ze nas przeroslo. Bylo w nim wszystko obrazy, rzezby, zbroje, wazy, dywany, krzesla, szafy, szklanki....z Ameryki ,Azji, Europy...od starych po nowe...slowem mozna tam bylo spedzic tydzien aby wszystko zobaczyc....no....i poszlismy na obiadek full wypas do restauracji...no i trzeba bylo sie do autobusu z powrotem wpakowac...no bo wszystko co dobre szybko sie konczy....