Pierwszego dnia wstaliśmy z rana i skibusem prawie z pod hotelu w 5 minut przeteleportowalismy sie do Marillevy 900 pod wyciąg i po nasze skipassy.
Pare wyciągów później byliśmy na szczycie Monte Vigo 2179m i tu rozpoczeliśmy zjazdy... Trasy były cudne, pierwsze "kroki" trudne, ale rozjechały się nam nogi i pomkneliśmy do Folgaridy na piwko/bombardino.
Jak już wcześniej wspominalem kibelek zmienil nasz wyjazd o 180 st. i takim to sposobem po paru godzinach jazdy przez glosniki podali informacje, ze o 16:30 jest ostatni zjazd kolejka w dół (nie ma innej drogi w dół niz kolejką, trasy są do połowy szczytów, potem jusz tylko na nogach 5km zawijaskami), a na zegarkach oczywiscie byla 16:30. Takze nie zastanawiajac sie dluzej wskoczylismy do wagonika i takim to sposobem znalezlismy sie na dole, tyle ze w miescie oddalonym od naszego o ok 3km... a my ze sprzętem i w butach narciarskich... zatem spacer niewskazany, a skibusy tam nie dojezdzają... Polski autobus byl jednakze tak mily, ze podwizl Nas... do miasta oddalonego o nastepne 5km od miejsca dotychczasowego... Z kazda chwila bylismy dalej niz blizej... Uratowal Nas ostatni autobus miejski (o godz. 18).
No cóż... "przygoda, przygoda..."