W dniu dzisiejszym, czyli drugim, idąc za głosem rozsądku pojechaliśmy samochodem pod wyciag, którym wczoraj zjachaliśmy. Dziś odważniej wspieliśmy się na szczyt ponad Madonna di Campiglio na 2504m. Tu trasy były cuuuuuudowne, wprost znakomite. Niestety czas uciekał szybko i chcąc zdążyć na ostatni wyciag o 16:30 musieliśmy sie zbierać po 14 z tych pięknych stoków... Niestety wiele ludzi zrobiło jak my i natworzyły sie takie kolejki pomiędzy wyciągami pośrednich górek po drodze..., że także niezdążyliśmy na ostatni wagonik... Musieliśmy na nartkach, wymijając pracujące już ratraki zjechać do jak najniższego miejsca, a było to Marilleva 1400... jakies dokladnie 500m wyzej niż nasz hotel... stamtad taksóweczką za 40euro zjechalismy do hotelu 3 godziny po zamknieciu wyciągów... Ale to nie koniec... Nasze autko wkońcu przecież zostało w innym miescie, pod wyciągiem... Zaznaczyc tu trzeba ze komunikacja miejska tu dziala do chwili po godz... 18 Na szczescie Pan z recepcji byl taki mily ze podrzucil szwagra po auteczko... uffff... 'Przygoda, przygoda..."