O 12:45 tutejszego czasu (18:45 waszego) lądujemy na JFK. Potem znow transfer kolejka pomiedzy terminalami gdzie zalogowalismy sie, ze przylecielismy, a potem nas wsadzili w busika cobysmy dojechali do Columbian University na Manhattanie... w Harlemie ;-) Ale ze my stare weterany hamerykanskie som, to my sie nie bali i w "czarne" uliczki sie pchalismy. Nic sie na oczywiscie nie stalo bo nowojorczycy sa przewaznie usmiechnieci i przyjazni.
Zatem piechtobusem zawedrowalismy do Central Parku. Obeszlismy jego polowe az do "zaleu" Kennedy. Ladny maja ten park trzeba przyznac. Slychac halas miasta, lecz ptaszki, woda, drzewa "100-letnie", zwiarzatka daja wrazenie, ze wyjachalo sie gdzies daleko w nature. Po tym meczacym spacerku wrocilismy busem pod nasz akademik. Akurat zaczynala sie wielka burza...
A my grzecznie o 21 spaciu...