Dzis dzien wyjazdu uczestnikow obozu. Dla Wojtusia ciezki dzien z bagazami i odprawa ludzi, dla Karolinki jak zwykle, no prawie jak zwykle - pol dnia w kuchni ;-). Byle doczekac sie Pub Night...
Pogoda zrobila sie straszna. Czujemy sie indentycznie jak w lazni parowej tyle, ze tu musimy miec na sobie ubrania. Jest bardzo wilgotno, slonce prawie nie swieci, parno niesamowicie.
Dzien zlany potem.
PO pracy czyli ok godz 13 nastala chwila odpoczynku i Wojtusia poprosil o pomoc szef (wczesniej na zdjeciu w damskich butach, nazywa sie Lee, jest z Anglii) w magazynie z zywnoscia. Wojtus sie zgodzil bez wahania, lubi swego szefa, a wlasciwie nie szefa lecz glowe maitenancuf,... no dobra, obiecal mu drinka ;-). Tak wiec Wojtus, a pozniej rowniez i Karolinka pracowali za lody i drinka ;-). Chowalismy sie tez w nagrode do lodowki by sie ochlodzic.
Po ciezkim dniu o godzinie 20 wyruszylismy do Pubu. Bylo swietnie. Co tu duzo opisywac... PUB NIGHT ;-D.