Po nieskonczenie dlugiej nocy za kierownica dojechalismy z lekkim spoznieniem na ok 13 spowrotem do Chicago pare przecznic dalej niz autko pobralismy, ale za to blizej do naszego upragnionego hostelu.
Znow mila Pani, tym razom nie Polka podwiozla Nas pod hostel. Z zewnatrz wygladal ekstra. W ekstra okolicy... ale Nas to nie interesowalo zabardzo, nas interesowalo pojscie spac. Niestety Pan Wredziol (dalej nazywany PW) zakomunikowal iz check-in (zaanonsowywanie sie) jest dopiero od 15:00, wiec z laska przyjal nasze bagarze do jakiegos zaplecza, a my poszlismy w miasto. Dalismy PW troche wiecej czasu i wrocilismy jakos tak o 17. Duzo czasu mieli na sprzatanie (od 11 do 17), lecz cos im sie nie udalo... Pokoj jaki zastalismy jest nie wart zadnego komentarza... Gdyby nie zmeczenie niezmierne to bysmy poprostu wyszli, ale sily starczyly jedynie na prawdziwie niezmierna jadke ;-) i koniec koncow zasnelismy w czystym pokoju na pare godzin przed odlotem na Floryde.