Dnia nastepnego naszego weekendu udalismy sie zaraz z rana ( ok 10 ;-) ) do centrum Waszyngtonu. Za pomoca Metra podroz mija szybciutko. Pierwszym odwiedzonym miejscem bylo Spy Muzeum (muzeum szpiegowskie, bileciki $25 za zwiedzanie muzeum i szpiegowska misja do wypelnienia, bilet bez misji ok $15). Misja byla niewiarygodnie smieszna, smialismy sie jak glupole. Przez nasze umysly przelatywaly wszystkie filmy jakie widzielismy w TV o skadzionym radioaktywnym czyms i szpiegu ktory musi to zdobyc. I my to wszysto przezylismy ;-) . Odzyskalismy radioaktywne badziewie i uratowalismy Ameryke od zaglady nuklearnej. Czyz nie jestesmy wlasnie teraz bohaterami??... Niestety mosielismy powrucic na ziemie i po zwiedzeniu roznych w stylu Jamesa Bonda gadzetow rozpoczelismy zwiedzanie miasta. Odwiedzilismy Washington Moniument (lub jak kto woli ;-) "Bill Clinton Moniument"), Lincoln Memorial, Basen, przez ktory biegla ukochana Foresta Gumpa, Capitol, Miejsce wspomnien o Wietnamie, Bialy dom... ah mnostwo bialych domow i pomnikow ;-) . Ale wszystko jest bardzo okazale i warte zobaczenia. Wieczorem po morderczym spacerze, bowiem pogoda w Waszyngtonie jest poprostu zzzzzzzaaaaaaaabujcza!!!!, spotkalismy sie wszyscy przed Capitolem, wysluchalismy kawalek koncertu symfonicznego i udalismy sie do pubu w Chinatown. Pub byl absolutnie niesamowity, w menu figurowalo ze milion pozycji piw z calego swiata, ja osobiscie znalazlem z polski tylko Zywiec. Ale nasze usta uraczylismy Pilsnerkiem od sasiadow czechow i absolutnie smaczniutkim ogromnym hamgurgerkiem z prawdfziwym mieskiem frytolami itd. Pub ten znajduje sie na tym samym skrzyzowaniu co stacja metro Chinatown-Gallery. Piwko za ok $3,50. Jednakze po tak wyczepujacej wycieczce, po dwoch europejskich piwkach poczulismy sie zmeczeni ;-) wiec wrocilismy do hoteliku na szpoczynek.